Polska od kilku już lat pełni rolę kluczowego dla pomocy walczącej Ukrainie hubu logistycznego. Jednoznaczne stanowisko naszego kraju w kwestii tego konfliktu sprawia, że staliśmy się celem wojny hybrydowej na nieznaną nam wcześniej skalę. Jednocześnie od kilku miesięcy obserwujemy dość niezwykły przebieg i charakter pożarów przy naszej wschodniej granicy. Już dwukrotnie paliły się bieszczadzkie połoniny, na których problem pożarów był do tej pory marginalny. Większość z tych incydentów łączy jeszcze jedna sprawa – wiejący w tym czasie wiatr ze wschodu. Rodzi to uzasadnione podejrzenia co do tego, że podpalenia te nie były dziełem przypadku i w najbliższej przyszłości mogą się jedynie nasilić. Sprawa kompleksowej i skutecznej ochrony przeciwpożarowej w takim wypadku może być kluczowa dla bezpieczeństwa narodowego.
Jest piękny słoneczny piątek 17-go maja 2024 roku. W Nadleśnictwie Bielsk, które położone jest nad samą granicą białoruską od wielu dni nie padał deszcz a wiejący wschodni wiatr sprawia, że zagrożenie pożarowe jest bardzo wysokie. Bezpieczeństwa pożarowego strzegą w tym nadleśnictwie aż cztery dostrzegalnie, które dzięki dofinansowaniu otrzymanemu z Centrum Koordynacyjnego Projektów Środowiskowych, wyposażone zostały parę lat temu w kamery wraz z całym systemem SmokeD. Nie same kamery są jednak najistotniejsze, ale sztuczna inteligencja, która cały czas analizuje napływające obrazy i w razie zagrożenia powiadamia odpowiednie służby. Dokładnie o godzinie 12:59 AI wszczyna alarm i powiadamia dyspozytorkę PAD Weronikę Zawadzką o wykrytym zagrożeniu.
System SmokeD zadziałał szybko i prawidłowo, dzięki czemu możliwe było błyskawiczne zadysponowanie odpowiednich sił i środków. W Nadleśnictwie są dodatkowo cztery licencje oprogramowania SmokeD Alerts PRO dla koordynatorów P-POŻ. Na pewno przydatne jest to, że aplikacja umożliwia bardzo szybkie informowanie wszystkich niezbędnych osób. Wykorzystując jak kiedyś wyłącznie telefon, na każdą rozmowę poświęcić musielibyśmy jedną- dwie minuty –
relacjonuje Specjalistka Służby Leśnej w Nadleśnictwie Bielsk p. Joanna Kwiatkowska.
Pani Weronika Zawadzka zaraz po otrzymaniu alarmu powiadamia też miejscowego leśniczego Leśnictwa Kleszczele i prosi o weryfikację zgłoszenia. Dym, który obserwuje na kamerach jest ogromny i zlokalizowany blisko niewielkiej miejscowości, w której mieszka jej siostra.
Mimo że przez wiele lat pracowałam w Nadleśnictwie Bielsk jako księgowa to niczym nie przypominało to pracy w PAD. Długo musiałam się uczyć, aby nabrać dystansu do tego co się dzieje, gdy system wykryje zagrożenie. Zaraz po wykryciu pożaru w dniu 17-go maja dzwoniła do mnie również moja siostra, która mieszka w naszym rodzinnym domu, niedaleko miejsca gdzie widać było ogromny słup dymu. Będąc w tym czasie poza domem a widząc z daleka dym bała się, że może zostawiła włączone żelazko. Do dzisiaj, kiedy myślę o tym co się stało 17-go maja mam łzy w oczach – wspomina p. Weronikę Zawadzką.
Leśniczy przyjeżdża na miejsce zdarzenia stosunkowo szybko, bo już o 13:10. Pomimo, że wszystko dzieje się błyskawicznie to jednak po dotarciu na miejsce stwierdza, że pali się już hektar lasu.
Bardzo prawdopodobną przyczyną powstania pożaru było podpalenie z racji tego, że pożar w bardzo krótkim czasie od wykrycia dymu objął swoją powierzchnią już hektar lasu. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że obrót kamery może trwać 9 minut a leśniczy był na miejscu o 13:10, bardzo mało prawdopodobne jest aby w tak krótkim czasie pożar osiągnął takie rozmiary. To jest niemożliwe, żeby taki pożar powstał z jednego tylko zaprószenia ognia. Dzięki temu jednak, że widoczny był również z drugiego masztu, gdzie mamy system, możliwe było bardzo dokładne wskazanie miejsca pożaru – twierdzi Pan Nadleśniczy Jan Jakubowski.
W akcji udział brało ponad czterdzieści jednostek Straży Pożarnej, dwa samoloty Dromader zadysponowane przez Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Białymstoku oraz śmigłowiec Black Hawk, które wykonały łącznie kilkanaście zrzutów wody.
Unoszący się dym był tak duży, że wielu ludzi, którzy dzwonili do nadleśnictwa już po jego wykryciu przez SmokeD nie było w stanie podać właściwej lokalizacji zdarzenia. Pożar w Nadleśnictwie Bielsk był pożarem całkowitym, czyli takim, w którym zajęty ogniem jest cały drzewostan od gruntu aż po korony. W odpowiednich warunkach czoło takiego pożaru przesuwać się może z prędkością nawet 100 km/h nie dając w praktyce strażakom żadnych szans na ucieczkę. Choć w Bielsku nikt nie zginął to jednak spłonął wóz strażacki OSP Kleszczele, którego nie udało się w porę wycofać przed pędzącą ścianą ognia.
Na bazie doświadczeń w Nadleśnictwie Bielsk ale także zdarzeń, które miały miejsce np. w Bieszczadzkim Parku Narodowym firma SmokeD rozpoczęła współpracę z Lasami Państwowymi, której celem jest udostępnianie widoku z detektorów SmokeD oraz alertów generowanych przez AI wprost na telefony wszystkich chętnych. Dzięki darmowej aplikacji każdy może w tej chwili otrzymywać powiadomienie o zagrożeniu w tym samym czasie, w którym otrzymują je odpowiednie służby. Na razie akcja dotyczy tylko tych nadleśnictw, które poza kamerami obrotowymi dysponują także detektorami.
W związku z bardzo dużym zainteresowaniem tego typu inicjatywą prowadzone są rozmowy z Lasami Państwowymi na temat jej rozszerzenia i dodania do darmowej aplikacji również możliwości zgłaszania pożarów. Mając na uwadze fakt, że ponad 60% pożarów w Polsce zgłaszanych jest przez osoby postronne, aplikacja tak usprawniła by znacznie proces ich przyjmowania i weryfikacji.
Często zdarza się, że w początkowej fazie pożaru dym się ściele nisko pod koronami drzew. Wielokrotnie mamy zarówno my jak i strażacy takie zgłoszenia, że „gdzieś koło jakieś wsi widać dym”. Ponieważ nie jest znana dokładna lokalizacja Straż Pożarna czy też Służba Leśna zmuszona jest w takim wypadku jechać na miejsce i tego pożaru po prostu szukać tracąc czas. Taka aplikacja na pewno by pomogła – twierdzi p. Nadleśniczy Jan Jakubowski.
Firma SmokeD już od ponad dziesięciu lat rozwija swoje rozwiązania w oparciu o sugestie leśników i strażaków. To właśnie te dwie grupy są kluczowe w walce z pożarami lasów nie tylko w Polsce czy Europie ale i na całym świecie. Do ugaszenia pożaru wykrytego odpowiednio wcześnie wystarczyć może zaledwie kilku ludzi. Kilka godzin później do zatrzymania żywiołu mogą nie starczyć już setki strażaków,
dlatego tak kluczową rolę odgrywają systemy detekcji.
Źródło tekstu i zdjęć: materiały prasowe SmokeD
Zostaw komentarz
You must be logged in to post a comment.