AI czyta klasykę, czyli bryk dla nieuków

Jak sztuczna inteligencja rozumie literaturę? Całkiem dobrze, choć w jej interpretacjach książek nie ma miejsca na roztrząsanie niuansów.

Kilka dni temu Erman Akdogan, szef firmy Emerging Technologies z Chicago i autor testów o nowych technologiach, na łamach magazynu „Medium” napisał na ten temat artykuł pt. „I asked AI to summarize books in one sentence”. W nim również nie ma zbędnych ceregieli. Autor zacytował bowiem jednozdaniowe streszczenia klasycznych dzieł literatury światowej wygenerowane przez AI. Oto kilka najsmakowitszych przykładów:

„Boska Komedia” (Dante): „Duchowa podróż przez życie pozagrobowe, której przewodnikiem jest poeta Dante”.

„Frankenstein” (Mary Shelley): „Naukowiec tworzy potwora, który terroryzuje otaczających go ludzi”.

„Dracula” (Bram Stocker): „Wampir prześladuje niczego niepodejrzewające ofiary w wiktoriańskiej Anglii”.

„Władca much” (William Golding): „Grupa chłopców zostaje uwięziona na bezludnej wyspie, gdzie musi nauczyć się przetrwać i rządzić sobą”.

„Zmierzch” (Stephanie Meyer): „Bella Swan przenosi się do Forks w stanie Waszyngton, gdzie zakochuje się w Edwardzie Cullenie, wampirze, który musi stłumić w sobie pragnienie jej krwi, by chronić ją przed innymi wampirami”.

„Folwark zwierzęcy” (George Orwell): „Zwierzęta na farmie buntują się przeciwko ludziom i zakładają własne społeczeństwo, ale wkrótce okazuje się, że niektóre z nich są równiejsze od innych”.

„Duma i Uprzedzenie” (Jane Austen): „W XIX-wiecznej Anglii pan Darcy musi pokonać swoją dumę i uprzedzenia, aby zdobyć serce panny Elizabeth Bennet”.

„Odyseja” (Homer): „Człowiek po pokonaniu wielu wyzwań udaje się w długą podróż do domu”.

„Opowieści kanterberyjskie” (Geoffrey Chaucer): „Grupa pielgrzymów podróżujących do Canterbury opowiada sobie historie, by umilić czas, od komicznych, przez tragiczne – po sprośne”.

„Igrzyska śmierci” (Suzanne Collins): „Dystopijna powieść o dziewczynie, która musi walczyć na śmierć i życie w transmitowanych przez telewizję zawodach”.

„Nigdy nie czytam książki, o której mam napisać. Tak łatwo się zasugerować” – powiedział Oscar Wilde. Idąc tym tropem Pierre Bayard, profesor literatury francuskiej z Paryża, napisał książkę pt. „Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało”. Książki takie podzielił na cztery grupy: nieznane, przekartkowane, znane ze słyszenia – i przeczytane, lecz zapomniane. Podział ten ułatwia mu dowiedzenie, że nieprzeczytanie książki od deski do deski – albo nawet w ogóle – nie jest przeszkodą w swobodnym wypowiadaniu się na jej temat. Więcej: utrzymuje, że czytając książkę można się nią zbytnio zasugerować, a to odbierazdolność trafnego wypowiadania się na jej temat.

Tym nieczytającym, którzy chcieliby poznać tajne sposoby przeobrażania się z nieuków w erudytów, pozostaje książkę Bayarda… przeczytać.

Natomiast tym, dla których to zadanie ponad siły, a którzy mimo wszystko chcieliby o dziele Bayarda umieć rozmawiać, pozostaje czekać na streszczenie od sztucznej inteligencji.

A może nie warto czekać? Bo w sumie gdyby AI Bayarda przeczytała (dowodów na to na razie nie ma), streszczenie zapewne brzmiałoby tak: „To książka o tym, że można rozmawiać o książkach, których się nie czytało”.

Zdjęcie zajawka: Iván Tamás/Pixabay

Udostępnij:

Powiązane posty

Zostaw komentarz