Szkoła 2050, czyli zmierzch kujoństwa

Stety czy niestety – tym razem nie chodzi o fantazje pisarza sci-fi czy wizje astrologa, lecz o poglądy człowieka, który jeszcze niedawno był głównym futurologiem Google, a dziś jest profesorem wizytującym na brytyjskim Uniwersytecie Staffordshire, regularnym komentatorem zjawisk z dziedziny technologii i tożsamości cyfrowej w „Financial Times” i BBC, a na dodatek wg magazynu „Forbes” należy do 50 najlepszych futurystów wśród kobiet na świecie.

To wszystko sprawia, że opinie Tracey Follows – przy okazji także autorki książki „The Future of You” (2021), prognozującej trendy dla gigantów w rodzaju Google, Coca-Coli, Tesco, Snapchat, Lego czy Virgin i mającej na koncie przemówienia w ONZ czy Departamencie Stanu USA – należy potraktować poważnie. Tym poważniej, że dotyczą przyszłości edukacji.

Uczeń i współbot

Otóż według Follows najważniejszą umiejętnością, jaką będą zdobywali uczniowie jeszcze przed 2050 r., stanie się współpraca ze sztuczną inteligencją, dla której człowiek będzie kimś w rodzaju „współ-bota”. Zdolność wejścia z AI interakcję w taki sposób, by pozyskać dzięki niej najbardziej cenną dla danego ucznia wiedzę, a jednocześnie najlepiej wykorzystać jej zalecenia, już za kilkanaście lat będzie decydowała o tym, czy jakiś dzieciak będzie prymusem, czy osłem.

Prawdopodobnie wiedza będzie już wtedy transmitowana bezpośrednio do mózgów uczniów za pomocą udoskonalonych interfejsów mózg-komputer. Już dziś, co z naciskiem podkreśla Follows, prace nad takimi urządzeniami są zaawansowane znacznie bardziej, niż nam się wydaje. A wielu poważnych przedstawicieli biznesu wierzy, że wkrótce będą one wbudowane w setki urządzeń codziennego użytku – od kasków po słuchawki.

Katalizator, nie łopata

Nie chodzi jednak o to, by do głów dzieci wtłaczać wszystko, co się da. Technologia cyfrowa nie będzie łopatą, lecz katalizatorem indywidualnych zdolności dziecka i jego naturalnych predyspozycji. Te z kolei będą rozpoznawane dzięki zaawansowanym testom DNA. Wynik takiego testu wskaże, w czym dzieciak jest przeciętny, a w czym może być rewelacyjny. Na tej podstawie powstanie spersonalizowany program edukacji każdego ucznia.

Oczywiście użycie takiego narzędzia może mieć także nieprzyjemne skutki. Wyobraźmy sobie, że korzysta z niego władza totalitarnego państwa, by projektować na potrzeby systemu odpowiednią dla jego potrzeb ilość superwydajnej siły roboczej.

Bez belfrów

Bez względu jednak na to, w jakiej politycznej rzeczywistości będzie funkcjonować ta edukacja przyszłości, zdaniem Follows będzie to edukacja głównie w świecie VR, a nie w salach lekcyjnych. A na dodatek przy minimalnym lub zerowym udziale nauczycieli – ludzi. Ich miejsce zajmą bowiem spersonalizowani nauczyciele AI.

Niektórzy pewnie już się cieszą. Bo roboty jakie są, takie są, ale przynajmniej nie będą nam dzieci „seksualizować”.

Zdjęcie zajawka: Freepik

Udostępnij:

Powiązane posty

Zostaw komentarz